sobota, 29 września 2012

Jak zmieniła się moja cera po stosowaniu kwasów i retinoidów?

Tej jesieni mijają 3 lata od kiedy zaczęłam walczyć z moim trądzikiem za pomocą kwasu migdałowego i retinoidów. Od razu zaznaczam jest walkę tę udało mi się wygrać i dziś mogę pochwalić się czystą cerą :) Chciałabym jednak opowiedzieć wam o tym jak stosowanie kuracji kwasami czy retinoidami może wpłynąć na waszą skórę. Jak wiadomo oba te środki mają bardzo silne działanie złuszczające oraz podrażniające więc każda osoba stosująca je w jakimkolwiek celu powinna wiedzieć jakich skutków powinna się spodziewać.




Przede wszystkim nieodpowiednia pielęgnacja w czasie stosowania kwasów czy retinoidów może doprowadzić skórę do ruiny. Trzy podstawowe rzeczy, o których należy pamiętać w czasie kuracji to:

- nawilżanie - pomaga utrzymać naszą skórę w dobrej kondycji, zniwelować podrażnienia, suchość skóry oraz pozbyć się złuszczonego naskórka. Większość osób, która zaczyna stosować kwasy lub retinoidy w celu pozbycia się trądziku jest przyzwyczajona do kosmetyków typowo antytrądzikowych w swojej pielęgnacji, jednak gdy przerzucamy się na kwasy czy maści z retinoidami kosmetyki antytrądzikowe powinny zostać w miarę możliwości odstawione lub przynajmniej ograniczone do minimum, ponieważ podrażniają one dodatkowo skórę.

- wysoka ochrona UV - w czasie kuracji kwasami czy retinoidamy, skóra jest mocno uwrażliwiona na promienie słoneczne, które mogą wywołać przebarwienia lub nasilenie się trądziku. Dlatego tak ważne jest zabezpieczenie się odpowiednio wysokimi filtrami bez względu na porę roku.

- delikatna eksfoliacja - ten punkt stanowi wielkie wyzwanie dla osób zmagających się z trądzikiem ponieważ kwasy i retinoidy tak silnie podrażniają skórę, że dermatolodzy radzą całkowicie odstawić inne peelingi w czasie ich stosowania. Jak wiadomo regularna eksfoliacja jest konieczna w przypadku osób posiadających skórę skłonną do trądziku, ponieważ martwy naskórek jest najlepszą pożywką dla bakterii i jedną z głównych przyczyn powstawania zaskórników i wyprysków. Dlatego czasem zdarza się, że po zastosowaniu peelingu kwasem niektóre osoby skarżą się na wysyp następnego dnia. To całkiem logiczne, kwas sprawia że wierzchnia warstwa naskórka zmienia się w 'skorupę', która (zanim zdążymy się jej pozbyć) może pozatykać nasze pory i wywołać wysyp. Jak więc pozbyć się łuszczącego się naskórka w czasie stosowania kuracji kwasami czy retinoidami? Ja na początku stosowałam metodę ścierania naskórka przy pomocy 'rolujących się' kremów. Nakładałam taki krem i przez kilka minut pocierałam twarz rękami ściągając razem z nim martwy naskórek. Efekt nie był rewelacyjny, jednak na pewno miałam mniej suchych skórek. Teraz na szczęście udało mi się odkryć o wiele lepszą metodę, tj. żelowe peelingi z Azji. Jest to rodzaj peelingu z którym w Polsce się nie spotkałam, z tego co mi wiadomo w innych krajach europejskich czy Ameryce też nie są one powszechne. Jest to jeden z tych "magicznych azjatyckich produktów". Peelingi te mają formę delikatnego żelu (nie mają w swoim składzie żadnych ścierających drobinek), ale mimo to 'zbierają' naskórek mechanicznie (nie są to peelingi chemiczne). W czasie ich stosowania nie czuć żądnego mrowienia ani podrażnienia, a mimo to (przynajmniej według mnie) bardzo dobrze usuwają martwy naskórek. Peelingiem którego ja aktualnie używam jest Ginvera Marvel Gel, jednak rynek azjatycki oferuje więcej tego typu produktów. Dzięki stosowaniu tego żelu udaje mi się bardzo dobrze ukryć łuszczenie, dzięki temu, że usuwam naskórek na bieżąco. Polecam wpis: codzienna pielęgnacja w czasie stosowania kwasów lub retinoidów.

A teraz kilka słów na temat tego, jak zmieniła się moja skóra w dłuższej perspektywie. Dawniej moja skóra była typowo trądzikowa, myślę, że to przede wszystkim peeling kwasem migdałowym oraz maść Retin-a pomogły mi zupełnie pozbyć się trądziku. Do dziś zdarza się, że wyskoczy mi jakiś pryszczy czy zaskórnik, jednak dzieje się tak zazwyczaj po użyciu jakiegoś nowego kosmetyku, który okazuje się zapychaczem. Zdarza się, że tygodniami mam niemalże idealną cerę, bez żadnego wyprysku (nawet latem gdy odstawiłam kwasy i retinoidy). Jednak zmienił się też rodzaj mojej cery. Z mieszanej w kierunku tłustej, stała się cerą mieszaną w kierunku suchej, zdecydowanie bardziej wrażliwą i podatną na podrażnienia. Od jakiegoś czasu zdarza się, że kosmetyki wywołują u mnie reakcje alergiczne i wysypki, co wcześnie mi się nie zdarzało, dlatego musiałam odłożyć wszelkie agresywne kosmetyki. Jedyny żel co cery tłustej, który mogę stosować to delikatny Effaclar LRP. Trudno utrzymać mi odpowiedni poziom nawilżenia skóry.

Podsumowując, jeżeli tak jak ja kiedyś walczycie z trądzikiem, kwasy i retinoidy są bardzo skutecznymi środkami. Jednak musicie pamiętać, że skóra w czasie ich stosowania jest bardzo trudna w pielęgnacji więc musicie być gotowi na zmianę swoich nawyków. Dla osób które po prostu chcą poprawić stan swojej skóry, ale nie mają większych problemów trądzikowych polecam raczej delikatne formy kwasu, takie jak tonik 5% z kwasem migdałowym, czy delikatnie złuszczający krem kwasowym. Ja aktualnie nie mam zamiaru wracać do mocnych stężeń, teraz używam kremu z kwasem migdałowym 5% góra raz w tygodniu ponieważ zbyt mocna eksfoliacja też nie jest najlepszym pomysłem. W Polsce, zwłaszcza na forach internetowych czy blogach, wiele dziewczyn promuje regularne zabiegi kwasami o mocnych stężeniach, jednak nie wydaje mi się, że jest to rewelacyjny pomysł, dla osób które nie mają większych problemów ze skórą. Ja osobiście po 3 latach stosowania tak mocnego złuszczania dorobiłam się bardzo wrażliwej skóry, która teraz jest dość uciążliwa w pielęgnacji. Oczywiście nie żałuję tego absolutnie, ponieważ o niebo lepsza jest wrażliwa skóra niż trądzik! Jednak, tak jak mówię, stosując kwasy i retinoidy musimy pamiętać o tym, jak silne są to środki.

czwartek, 20 września 2012

Płyn micelarny Bioderma Sensibio H2O - czy zmywa filtry i sylikony?

Hej dziewczyny (i chłopaki?), dzisiaj chciałabym podzielić się z wami kilkoma przemyśleniami na temat uwielbianego przez wszystkich płynu micelarnego Biodermy. Nie bez powodu jest on wychwalany pod niebiosa przez tysiące osób w Europie (i nie tylko). Jak wiadomo płyn jest maksymalnie delikatny, a jednocześnie doskonale radzi sobie ze zmywaniem nawet wodoodpornego makijażu. Osobiście używam go już od kilku lat i jest moim zdecydowanym ulubieńcem w tej kategorii. Jednak pod wpływem mojego narastającego zainteresowania kremami BB oraz wysokimi filtrami narodziło się w mojej głowie pytanie:

Czy micel Biodermy jest w stanie odpowiednio zmyć sylikony i filtry zawarte w kosmetykach, które ostanio tak często stosuję?

Jak wiadomo sylikony i filtry zawarte w kosmetykach bardzo trudno jest usunąć, znajdują się one w bardzo wielu kremach i podkładach, a źle zmyte mogą pogorszyć stan cery (zwłaszcza cery skłonnej do trądziku!). Delikatne żele myjące nie są w stanie sobie z nimi odpowiednio poradzić, a mocne żele nawet w przypadku cery trądzikowej nie powinny być stosowane często. Pisałam już kiedyś o metodzie OCM - zmywania twarzy olejem, olej bardzo dobrze rozpuszcza sylikony i filtry, dlatego od dłuższego czasu to właśnie tę metodę stosuję do codziennego demakijażu.

Dlatego też nie wiem czy wracać do mojego ulubionego micela biodermy. Szukałam czegoś na ten temat w internecie jednak nie znalazłam wiarygodnych informacji potwierdzających to, że płyn biodermy jest w stanie zmyć filtry czy silikony. Jeśli ktoś wie coś więcej na ten temat to będę wdzięczna za info:)

wtorek, 18 września 2012

Krem nawilżający dla skóry skłonnej do trądziku na dzień i na noc..

Jak wiadomo, odpowiednie nawilżenie skóry jest jednym z kluczowych elementów w walce z trądzikiem. Więcej na ten temat możecie przeczytać tu. Wybór odpowiednich kremów nawilżających dla cery trądzikowej jest bardzo trudny ponieważ:
- większość kremów nawilżających dostępnych w Polsce ma w składzie wiele substancji zapychających pory, które wzmagają trądzik, na czele z parafiną (olejem mineralnym), który jest nietolerowany nie tylko przez osoby zmagające się z trądzikiem,
- krem nawilżający na dzień dla cery trądzikowej powinien posiadać przynajmniej średni SPF (co najmniej 20) ponieważ większość substancji leczących trądzik (na czele z kwasami i retinoidami) uwrażliwia skórę na działanie promieni słonecznych. A co ważniejsze stosowanie filtra w codziennej pielęgnacji jest najlepszym sposobem na powstrzymanie starzenia się skóry.

Zatem jak widać znalezienie odpowiedniego nawilżacza było dla mnie nie lada wyzwaniem, jednak po kilku miesiącach prób i błędów udało mi się znaleźć kilka godnych polecenia produktów. Na początku muszę zaznaczyć, że moja cera od kilku miesięcy jest raczej mieszana w kierunku suchej (kiedyś o wiele bardziej się przetłuszczała) ale dla osób o większych skłonnościach do przetłuszczania też mam coś ciekawego.

Krem na noc.
Krem na noc jest stosunkowo łatwy do znalezienia. Większość marek aptecznych w swoich liniach anty trądzikowych ma tzw. kremy przywracające nawilżenie. Jako że są one przeznaczone typowo do skóry trądzikowej w ich składzie zazwyczaj nie ma parafiny a inne zapychacze znajdują się na dole listy. Ja osobiście mogę polecić wam krem firmy Iwostin Purritin Rehydrin. Krem ten nie ma w składzie parafiny, a składnikami nawilżającymi są: hialuronian sodu (sól sodowa kwasu hialuronowego), ceramidy roślinne oraz alatonina. Mocno nawilża, jednak nie powoduje wysypu. Podobne kremy oferują inne marki apteczne takie jak LRP, Bioderma czy Pharmaceris, jednak nie próbowałam ich więc ciężko mi je porównać. Do zakupu kremu Iwostin skłoniła mnie cena (około 27zł), która w stosunku do pojemności (75ml) bije na głowę inne kremy tego typu. Co do serii dostępnych w drogeriach, które są zapewne nieco tańsze ciężko mi się wypowiedzieć. Widziałam już tego typu kremy w Rossmannie (zdaje się z serii pure zone L'oreal?) ale nie miałam odwagi ich spróbować.



Krem na dzień.
Stanowczo większym problemem było dla mnie znalezienie odpowiedniego kremu na dzień, który nie tylko nie zapchałby moich porów ale również dobrze nawilżył i przede wszystkim zawierał w sobie przynajmniej średni filtr (nie tylko UVB ale przede wszystkim UVA). Niestety kremy z filtrem powyżej SPF20 (przynajmniej te dostępne w Europie) mają przykrą wadę, a mianowicie są dość ciężkie, tłuste i z reguły zapychają pory. Od razu radziłabym wykluczyć kremy dostępne w drogeriach ponieważ producenci nie podają na nich wartości filtra UVA (SPF oznacza filtr UVB - więcej na ten temat znajdziecie tu) który to właśnie chroni naszą skórę przed starzeniem. W kremie, którego używamy na co dzień powinniśmy szukać właśnie filtrów chroniących przed promieniami UVA, które są obecne niezależnie od pogody czy pory roku, ponieważ przenikają zarówno przez chmury jak i szkło. W seriach aptecznych takich kremów niestety też jest niewiele (ale są!). Ja przetestowałam dwa z nich:

LRP Hydraphase XL SPF20 UVA8
Krem sprawdził się jako tako - bardzo dobrze nawilżał skórę (dogłębnie) jednak jest dość ciężki co w zasadzie dyskwalifikowało go jako krem na dzień. Ja stosowałam mini wersje, która starczyła na kilka użyć, więc nie jestem pewna czy po dłuższym okresie stosowania nie spowodowałby wysypu.

IWOSTIN Sensitia krem nawilżający SPF20 UVA14

Ten krem o wiele bardziej przypadł mi do gustu. Po dobrym wrażeniu jakie zrobił na mnie krem IWOSTINU z serii Hydratia, o którym już kiedyś pisałam skusiłam się na pełnowymiarowe opakowanie (75ml za trochę ponad 30zł). Krem ten w porównaniu do LRP Hydraphase ma o połowę wyższy filtr UVA co jest dla mnie bardzo ważne, lżejszą konsystencje (z powodzeniem stosowałam go na dzień pod makijaż nawet latem). Niestety ma on w składzie parafinę jednak znajduje się o na dość nisko na liście dlatego zapewne nie wywołuje u mnie wysypu (stosowałam go jako jedyny krem na dzień i na noc w okresie kiedy na mojej twarzy nie było żadnego pryszcza). Niestety zatyka pory, co jak dla mnie jest jedyną wadą tego kremu. Czytając recenzje na wizażu zauważyłam, że niektóre osoby skarżą się na to, że krem jest tłusty i ciężki. Jak wspominałam, moja cera zwłaszcza ostatnimi czasy jest raczej mieszana w kierunku suchej, prawdopodobnie osoby z bardziej przetłuszczającą się cerą mogą uznać ten krem za zbyt ciężki.

I na koniec, moim zdaniem najlepszy z wszystkich dotychczasowo opisanych krem nawilżająco dotleniający firmy APIS SPF30.


Lista plusów jest dość długa:
- nie zawiera parafiny
- pozostawia twarz dobrze nawilżoną jednak matową (jak dla mnie nawet minimalnie za bardzo matową)
- jest to kosmetyk naturalny, nietestowany na zwierzętach
- posiada filtr fizyczny chroniący przed promieniowaniem UVB i UVA który nie bieli, nie tłuści i nie klei się!
- zawiera kwas hialuronowy, NMF, proteiny jedwabiu
- zawiera antyoksydanty takie jak olejek arganowy i witamina E, dzięki czemu ma działanie antystarzeniowe
- ilość zatkanych porów i zaskórników na mojej twarzy od kiedy zaczęłam go stosować widocznie się zmniejszyła 
- pojemność to 100ml za 30-40zł!

Krem ma niestety kilka minusów:
- jako kosmetyk naturalny jest ważny tylko 4 miesiące, jednak przy regularnym stosowaniu nawet 100ml powinno zostać wykorzystane do końca,
- dostępność - nie znajdziemy tych kosmetyków w drogerii czy aptece, ja krem ten kupiłam w hurtowni kosmetyków profesjonalnych, poza tym jest dostępny na allegro.
- na niespeelingowanej skórze może się lekko rolować
- dla mnie (osoby o skórze mieszanej w kierunku suchej) daje minimalnie zbyt matowe wykończenie - jednak dla osób o bardziej przetłuszczającej się cerze (typowej dla trądziku) jest to zapewne plusem.

Puki co nie znalazłam lepszego kremu (chociaż moje zainteresowanie kosmetykami azjatyckimi może niedługo coś zmienić w tej kwestii - ale o tym za jakiś czas;))